Partnerstwo prywatno-publiczne w kulturze. Skok w szarą strefę czy panaceum?

Dzisiaj będzie o koncepcji ważnej dla naszych kieszeni. Chodzi o ideę partnerstwa prywatno - publicznego w sferze kultury. Może wydawać się mało istotna dla naszej codzienności, ale to złudzenie. Wprowadzanie w życie PPP wiąże się bowiem oddaniem konkretnych kilku milionów złotych z naszych podatków, pod zarządzanie prywatnej fundacji lub stowarzyszeniu. I to niemal bez kontroli.

Kto uważa, że gospodarka to tylko fabryki i firmy, eksport-import, ten się myli. Kultura to także gospodarka. Dziesiątki tysięcy zatrudnionych, setki budynków, dziesiątki (bez)cennych zbiorów wartych miliardy złotych.


Wzorem PPP w gospodarce, rodzą się pomysły wprowadzania go w kulturze. Problem w tym, że "partnerzy" prywatni chcą, by partnerstwo było jednostronne (sic!). Najlepiej, by polegało na tym, że oni spijają śmietankę i błyszczą przed kamerami, a strona publiczna ładuje w projekt miliony złotych. Bez dokładnego przemyślenia wzajemnych relacji stron PPP w "gospodarce kulturalnej" grozić może powstanie "bardzo szarej" strefy.

JEDNA LINIJKA
PPP samo w sobie nie jest złe. Nie wplątując się w gąszcz prawnych terminów, z grubsza oznacza oddanie pewnych czynności – jak produkcja, budowanie, pełnienie usług – firmie prywatnej lub organizacji pozarządowej przez instytucję publiczną. Niestety, w Polsce mało kto zna zasady owego partnerstwa. Istnieją oczywiście rządowe regulacje – jak potężny dokument regulujący jego zasady, wydany przez Urząd Zamówień Publicznych.  Czytamy tam, że „cechą współczesnego systemu zarządzania publicznego jest przekazywanie przez administrację zarówno państwową, jak i samorządową, funkcji o charakterze publicznym podmiotom prywatnym”. O kulturze jest tam...
dokładnie jedna linijka! Na 160 stron.

Partnerstwo generalnie dotyczy „realizacji inwestycji infrastrukturalnych”, jak autostrady, biurowce, stadiony. Nie ma w przepisach uwarunkowań dotyczących konkretnie partnerstwa w sferze kultury. A co to znaczy? Że próbując wdrożyć owóż partnerstwo w realia kultury i dziedzictwa narodowego, można dowolnie interpretować to, co jest napisane. Interpretacja ma to do siebie, że jest subiektywnym spojrzeniem na źródło. Każdy inaczej odbiera wiersz i może sobie samodzielnie wymyślić „co poeta miał na myśli”. 

JAK TO UPORZĄDKOWAĆ, BY LUDZIE NIE STRACILI?
Jest jednak coś, co uporządkować kulturalne partnerstwo instytucji publicznych kultury i prywatnych podmiotów. To są umowy i podział ryzyk. Z umowami nie ma żartów. Strona publiczna odpowiada za pieniądze każdego z nas, kto płaci podatki w swoim mieście czy gminie. Jeżeli więc wchodzi w układ z prywatnym czy pozarządowym partnerem, moim zdaniem, będzie musiała zobowiązać go taką umową, która zabezpieczy interesy płacących podatki. W końcu realnie oddajemy prywatnemu partnerowi zarządzanie naszymi pieniędzmi.

I druga sprawa, dla mnie najważniejsza – podział ryzyk. Byłoby katastrofą takie rozwiązanie, w którym partner prywatny tylko realizuje swoje pomysły za publiczne środki. Partner prywatny MUSI też solidarnie ponosić finansowe i prawne ryzyko za wspólne działania. To jest klucz, bo uczciwe „partnerstwo” istnieje tylko wtedy gdy obie strony ryzykują i są gotowe do płacenia długów gdy sprawa się nie uda. W końcu na tym polega pojęcie „partner”. Sytuacja, w której klęskę opłaca jedna strona, a druga odskakuje na z góry upatrzone pozycje mówiąc „to nie my!”, nie byłaby partnerstwem tylko manipulacją.

Po co o tym wszystkim piszę? Idą wybory parlamentarne. Niektóre z kandydujących partii przygotowują konkretne programy kulturalne dla Polski. Znajdują się w nich zapisy o partnerstwie prywatno – publicznym. Jeżeli uda się je przeforsować, będą aktualne w każdym miejscu w kraju. W miejskich teatrach, muzeach, centrach kultury, wiejskich skansenach i narodowych centrach sztuki współczesnej.  

Jeżeli wejdą w życie bez bardzo dokładnych zasad dotyczących także sfery kultury, będziemy mieli Dziki Zachód zamiast uporządkowanej Szwajcarii. I jest to ważne dla każdego z nas. W końcu z naszych podatków – twoich, twoich i twoich – tworzy się milionowe budżety instytucji kulturalnych. 

Trzeba wiedzieć z kim i jak będą one dzielone.


felieton ukazał się w Gazecie Pomorskiej, 28 sierpnia 2015

Komentarze