![]() |
Jarosław Felczykowski i Jolanta Teska w "Panoptikonie" |
Czy krytycy filmowi zawsze mają rację? Czasami można spokojnie pominąć ich recenzje, bo nie da się zrecenzować emocji i entuzjazmu ludzi, którzy tworzą wspólne dzieło dla swojej "Małej Ojczyzny". Takim filmem jest „Panoptikon”. Nieprzypadkowo nazywany jest „pierwszym polskim filmem społecznościo-wym”. Jest trudny do zaklasyfikowania, ale zdecydowanie warty obejrzenia.
Nie jestem krytykiem filmowym, ale mam serce, by czuć. A to jest chyba, w tym wypadku, "urządzenie" najlepiej dostosowane do oceny „Panoptikonu”.
Filmowiec znikąd
Film powstawał nietypowo, tak jak nietypowy jest jego autor. Marcin Gładych wiele lat był cenionym fotografikiem w kolorowych magazynach w Warszawie. Nieco ponad dekadę temu, ruszył pod prąd fali imigracji wewnętrznej i powrócił z Warszawy do Torunia.
Film powstawał nietypowo, tak jak nietypowy jest jego autor. Marcin Gładych wiele lat był cenionym fotografikiem w kolorowych magazynach w Warszawie. Nieco ponad dekadę temu, ruszył pod prąd fali imigracji wewnętrznej i powrócił z Warszawy do Torunia.
W
ciągu kilku lat za własne pieniądze, bez sponsorów i dotacji stworzył w mieście
niezależne środowisko filmowe. Nakręcił kilka oryginalnych etiud, a to opartych o teksty Leszka Kołakowskiego, a to ilustrujących muzykę efemerycznej
legendy toruńskiego punka grupy „De Valtornian” (znanej z tego, że zagrała w swojej historii tylko 1 i pół koncertu).
Wreszcie w 2010 zrobił dokumentalnych „Hakerów wolności”.
Opisał w nich historię niezwykłą – włamania hakerskiego na antenę komunistycznej Telewizji Polskiej, jakiego dokonali toruńscy naukowcy z podziemnej Solidarności w 1985 roku. Bohaterowie spokojnie pracują nadal na toruńskim uniwersytecie i w PAN-ie, ale do czasu
filmu Gładycha nikt o nich nie pamiętał, mimo że amerykański dziennikarz Buck Bloombecker nazwał toruński sabotaż "jednym z najbardziej spektakularnych aktów hakerskich na świecie".
Tymczasem już wtedy rodził się już „Panoptikon” – główny bohater tego tekstu...
Więzienie idealne: Londyn, Filadelfia... Toruń
Co to jest panoptikon? W XVIII wieku brytyjski filozof Jeremy Bentham wymyślił sobie więzienie idealne. Takie gdzie więźniowie sami będą się pilnowali ze strachu przed niewidzialnym strażnikiem. Budynek postawionego na planie koła aresztu wyglądał jak wielki walec. W środku, od podłogi po dach, biegł jakby szyb do windy, w którym – niewidziany przez osadzonych - poruszał się strażnik. „Nie wiemy o nim nic, on wie o nas wszystko”. Przypomina wam to coś? Taaaa… pliki cookies.
Więzienie idealne: Londyn, Filadelfia... Toruń
Co to jest panoptikon? W XVIII wieku brytyjski filozof Jeremy Bentham wymyślił sobie więzienie idealne. Takie gdzie więźniowie sami będą się pilnowali ze strachu przed niewidzialnym strażnikiem. Budynek postawionego na planie koła aresztu wyglądał jak wielki walec. W środku, od podłogi po dach, biegł jakby szyb do windy, w którym – niewidziany przez osadzonych - poruszał się strażnik. „Nie wiemy o nim nic, on wie o nas wszystko”. Przypomina wam to coś? Taaaa… pliki cookies.
Gładych założył, że przerażająca idea Benthama zrealizowała się dziś dzięki Google. Potem
odkrył, że na świecie powstały cztery „pomniki” idei Brytyjczyka. Więzienia idealne zbudowano w Londynie (zakład karny Pentonville), Filadelfii (Zakład Karny Eastern State) więzienie w Armagh Gaol w Północnej Irlandii i właśnie w Toruniu. Ja dorzucę od siebie cały zespół „panoptykonów”, jakie zbudował nieoceniony Fidel Castro tworząc obóz Presidio Modelo na Kubie.
Nasz toruński areszt zwany „Okrąglakiem” powstał w XIX wieku. Więził Filomatów Pomorskich w 1905 roku, Polaków
osadzonych przez Niemców w 1939 i przez Rosjan w 1945, wreszcie – morderców księdza Popiełuszki w 1984.
Gdy rozmawiałem z Marcinem postawił pewnego dnia pytanie:
Gdy rozmawiałem z Marcinem postawił pewnego dnia pytanie:
„Jak czuli się ludzie siedzący tu na przestrzeni ostatnich 100 lat? Jak działało na nich więzienie idealne?”Z tego pytania narodził się scenariusz filmu, który miał opowiadać o ostatnich 100 latach historii Torunia i Polski widzianych przez pryzmat krat więzienia przy ulicy Piernikarskiej.
![]() |
projekt Benthama... |
...i jej realizacja w Toruniu |
Jak to się robi poza Warszawą?
Czyli poza dużymi wytwórniami, tam gdzie nie ma bogatych sponsorów dających miliony na durne komedie, dlatego że narzeczona bankiera jest aktorką? No po prostu się je robi.
Idea „Panoptikonu” szybko "zaraziła" ludzi ze środowisk artystycznych Torunia, a potem polityków, urzędników, dzien-nikarzy i zwykłych torunian.
Realizacja filmu trwała ponad rok. Powstała pełnometrażowa - jak nazywa ją reżyser – „fabuła paradokumentalna”. Zagrało w niej blisko 200 osób ze wszystkich środowisk Torunia.
Na ekranie widzimy legendę "Solidarności", senatora Jana Wyrowińskiego w roli więźnia z 1905 roku (nota bene miał małą traumę związaną ze swoimi przeżyciami więziennymi z czasu stanu wojennego), jest rzecznik UMK Marcin Czyżniewski, wicedyrektor Teatru Wilama Horzycy Andrzej Churski, czy aktor alternatywnego Teatru Wiczy Radosław Smużny, który grał w „Panu i władcy na końcu świata” z samym Russelem Crowe.
Na ekranie widzimy legendę "Solidarności", senatora Jana Wyrowińskiego w roli więźnia z 1905 roku (nota bene miał małą traumę związaną ze swoimi przeżyciami więziennymi z czasu stanu wojennego), jest rzecznik UMK Marcin Czyżniewski, wicedyrektor Teatru Wilama Horzycy Andrzej Churski, czy aktor alternatywnego Teatru Wiczy Radosław Smużny, który grał w „Panu i władcy na końcu świata” z samym Russelem Crowe.
Są też sowieckie wozy pancerne i Armia Czerwona, hitlerowskie motocykle bojowe i Wehrmacht. Ludzie bez honorariów, kwitli na 30 stopniowym mrozie lub w upale, aby wspólnie opowiedzieć historię miasta.
Stąd zrodziło się określenie „pierwszy polski film społecznościowy”. Faktycznie workgroups’y na Facebooku działały aktywnie. Dzięki nim znajdowano m.in. masę starych walizek, mieszkania do scen z 1939 roku, czy nyskę milicyjną i fiata 125p do epizodów z porwaniem ks. Popiełuszki.
Stąd zrodziło się określenie „pierwszy polski film społecznościowy”. Faktycznie workgroups’y na Facebooku działały aktywnie. Dzięki nim znajdowano m.in. masę starych walizek, mieszkania do scen z 1939 roku, czy nyskę milicyjną i fiata 125p do epizodów z porwaniem ks. Popiełuszki.
Dlatego nie ma co patrzeć na ten film oczami krytyka filmowego. To nie Soderbergh czy Maddin. To siła nowoczesnego patriotyzmu lokalnego, jaki został w ten obraz włożony, czyni „Panotikon” nową jakością w polskim kinie.
Ścieżką jaką wytyczyli Marcin Gładych i współreżyser Krystian Wieczyński, mogą teraz pójść inni – z Lubuskiego czy z Lubelszczyzny, z Bielska–Białej czy Białej Podlaskiej.
Ścieżką jaką wytyczyli Marcin Gładych i współreżyser Krystian Wieczyński, mogą teraz pójść inni – z Lubuskiego czy z Lubelszczyzny, z Bielska–Białej czy Białej Podlaskiej.
![]() |
"Panoptikon", kadr z epizodu "1939" |
Ta jedna scena
Film trwa 90 minut, ale jest jedna scena, która najsilniej mną wstrząsnęła. Ostatnie chwile Ludwika Makowskiego, dowódcy cywilnej samoobrony Torunia we wrześniu 1939 roku. Mistrzowską grający go
Widzimy Makowskiego gdy znika powoli w głębi korytarza toruńskiego aresztu. Dziś wiemy, że idzie na śmierć. Niemiecka "Intelligenztaktion" na Pomorzu skończyła się 60 tysiącami zamordowanych...
Ta scena, oparta na oszczędnym, znakomitym aktorstwie Jarosława Felczykowskiego, mówi więcej o naszym patriotyzmie lokalnym niż niejeden marsz z pochodniami.
W tym sensie nawet najbardziej trafna analiza zawodowego krytyka nie odda prawdy o "Panoptikonie".
To ma sens
„Panoptikon” był wyświetlany regularnie przez tydzień w studyjnym Kinie Centrum w CSW w Toruniu. Na prośbę widzów, dorzucono jeszcze dwa tygodnie emisji. Dzięki filmowi Gładycha doświadczyłem praktycznie czegoś o czym zapomniałem.
Że kino potrafi wychodzić poza ekran. Potrafi wciągnąć nas "do środka" lub wyjść pomiędzy nas. Przy okazji KINO okazało się być po raz najlepszym narzędziem, dzięki któremu społeczność lokalna opowiedziała sobie o sobie.
„Panoptikon” nie jest rodzynkiem. W sąsiedniej Bydgoszczy działa archeolog Robert Grochowski, który uważa, że warto archeologię popularyzować kinem. Po zakończeniu wykopalisk na miejscu mordu hitlerowskiego w
podbydgoskiej wsi Tryszczyn, stworzył film „Tryszczyn 1939”, który niedawno wygrał II nagrodę Festiwalu Filmów Historycznych w Zduńskiej Woli.
Grochowski planuje kolejne. W Bydgoszczy na ukończenie czeka też film o „naszej Annie Frank” - małej Helence Bembnistównie „Dzisiaj będę zabita”.
Rozstrzelana przez Niemców w 1940 roku dziewczynka pozostawiła po sobie wstrząsający list, w którym na chwilę przed śmiercią… uspokaja rodziców, który stał się kanwą scenariusza.
Torunianin Łukasz Karwowski znany ze świetnego „November” w 2009 nakręcił piękny dokument „Doktor Otton” przywracający legendę jego dziadka – lekarza, który przez kilkadziesiąt lat, nie zważając na warunki, leczył z poświęceniem ludzi z podtoruńskich miejscowości.
Rozstrzelana przez Niemców w 1940 roku dziewczynka pozostawiła po sobie wstrząsający list, w którym na chwilę przed śmiercią… uspokaja rodziców, który stał się kanwą scenariusza.
Torunianin Łukasz Karwowski znany ze świetnego „November” w 2009 nakręcił piękny dokument „Doktor Otton” przywracający legendę jego dziadka – lekarza, który przez kilkadziesiąt lat, nie zważając na warunki, leczył z poświęceniem ludzi z podtoruńskich miejscowości.
Kino robione z pasją, nie czekające na to, czy przyjdzie dotacja z PISF-u albo czy znajdzie się sponsor.
Kino poprzez które, opowiadamy naszą, lokalną historię.
To kino ma sens.
Kino poprzez które, opowiadamy naszą, lokalną historię.
To kino ma sens.
A to na końcu brzmi jak z Sensu życia wg Monty Pythona: And, finally, here are some completely gratuitous pictures of penises to annoy the censors and to hopefully spark some sort of controversy.
OdpowiedzUsuńBardzo wartościowy wywód. Nie wystarczy pamiętać o przeszłości,ale warto a nawet trzeba przybliżać to nowym pokoleniom. To prawdziwa historia którą zobrazował Marcin Gładych wraz ze swoimi przyjaciółmi, w dziele "PANOPTIKON".
OdpowiedzUsuń