#FILMZONE: Filmowiec żebrak. Czyli kto pożarł Regionalny Fundusz Filmowy w kujawsko-pomorskim?

Marcel Woźniak na planie filmu "Caissa"
Ich budżety wahają się w granicach 6 – 10 tysięcy złotych. Tymczasem ich koledzy nie zaczynają kręcenia bez minimum 40 tysięcy. Czy w Polsce młode kino robione niezależnie, poza systemem szkół filmowych i wytwórni, musi być skazane na żebracze budżety?


Od końca maja w Toruniu powstaje kolejny film krótkometrażowy Snufit” Marcela Woźniaka. W Bydgoszczy niedługo zaczynają się zdjęcia do kolejnego krótkiego metrażu Darka Landowskiego.  Ich budżety nie przekroczą 15 tysięcy złotych. Od razu podniesie się krzyk – jest kryzys, 15 tysięcy to masa pieniędzy. Być może jeżeli chodzi o zakupy w osiedlowym spożywczaku to jest „masa forsy”. 

Jednak gdy musisz zapłacić za wielogodzinną pracę aktorom, operatorom kamer, scenarzyście, makijażystkom, scenografowi, autorowi muzyki, montażyście, dźwiękowcowi i paru innym osobom, to okazuj się, że produkcja krótkometrażowego filmu wymaga nieco większych nakładów niż wymieniona suma.

Ale te pieniądze się zwracają! 

Zwracają się w efektach promocyjnych dla miasta, regionu i kraju w jakim film powstał. Te dane można bez problemu ocenić wymiernymi wskaźnikami promocyjnymi. Reżyser nie zjada pieniędzy przeznaczonych na produkcję. 

Zainwestowanie w film 50 tysięcy złotych to zyska dla lokalnej społeczności. Bo ekipa robiąca film u nas, da zarobić naszym biznesmenom. 

Zarobi nocujący ekipę hotelarz, restaurator przygotowujący katering, taksówkarz. W dobie gdy wszędzie brakuje pracy budżet gminy zostanie odciążony zarobkiem zarobek jaki trafi do aktorów (w lokalnych teatrach nie mają oni finansowych kokosów), ludzi zajmujących się muzyką, filmem, szeroko pojętą sztuką. W ten sposób film dofinansuje cale środowisko twórcze danego miasta, np. Torunia czy Bydgoszczy.


"Tatarak" Andrzeja Wajdy - potańcówka w latach 50. (kręcona nad brzegiem Wisły w Grudziądzu). Miasto Grudziądz odkupiło po zdjęciach od ekipy Wajdy drewniany pomost, na którym odbywały się filmowe potańcówki. Do dzisiaj służy on jako wyjątkowo atrakcyjny, bo otoczony legendą kina, rewizyt dla potańcówek plenerowych.

Przykłady? „Snufit” gdyby miał dobre dofinansowanie dałby godziwe pieniądze aktorkom z Teatru Wilama Horzycy, czy muzykom z Torunia. W tej chwili robią to z miłości do kina. Ktoś powie, że można to zawsze robić charytatywnie z samej miłości do sztuki.

Odwróćmy to. Ludzie pracujący przy niezależnym filmie wykonują PRACĘ. Za pół-darmo. Proponuję więc – wszystkim pracującym - gdy prowadzisz sklep, firmę budowlaną, pracujesz w biurze lub urzędzie to rób to charytatywnie, z miłości do państwa i swego miasta!


Oczywiście to mocno przerysowana wizja, ale tylko karykatura rzeczywistości pokazuje, jak przygnębiająco śmieszna jest ta sytuacja. 

Fotka ze znanej, ubiegłorocznej akcji. W efekcie przyniosła ona artystom... nic.

Pieniądze i "jałmużny"

Sięgnijmy po fakty. Na świecie produkuje się setki krótkich metraży. Świat wie bowiem, że filmy to promocja dla kraju, regionu, miasta. Największy na świecie festiwal krótkiego filmu, francuski Clermont-Ferrand otrzymuje rocznie 6000 zgłoszeń. Selekcjonuje z nich... 75 filmów! Tylko tyle trafia do konkursu międzynarodowego. Toruński festiwal filmowy Tofifest otrzymuje rocznie 1000 zgłoszeń  krótkometrażowych. Nasz konkurs to 20-25 tytułów.

Budżety shortów kręconych W Europie zaczynają się od kilkudziesięciu tysięcy… euro. Short o długim tytule „Me, My Parents and My 7-year Old Ex-Wife” rumuńskiej reżyserki Ioany Mischie ma zaplanowany budżet na wysokości 37.000 euro. Trwać będzie 20 minut. To 148 tys. złotych

Ukraiński short „Yin and What To Do With It” Myroslavy Khoroszun ma budżet w wysokości 197.000 euro. To 800 tys zł. Wreszcie the „Day before”, wspólny film polsko – kubański, wyreżyserowany przez wschodzącą gwiazdę kina światowego Domingę Sotomayor wspólnie ze zdobywczynią Złotego Anioła Tofifest 2011 - Katarzyną Klimkiewicz zostanie nakręcony za 35.000 euro.

Tymczasem w regionie Marcel Woźniak stworzył dobry i wysoko oceniony przez krytyków krótki metraż Caissa (28 minut) za... 6000 zł czyli 1500 euro. Za takie pieniądze filmowcy europejscy nie wyprowadziliby nawet psa na spacer. 

Nie dziwi więc to, że produkcje uciekają. Młody filmowiec wywodzący się z Torunia, obecnie realizuje w dużej szkole filmowej w kraju swój dyplom. Chciał ulokować (i wydać tu pieniądze) w Toruniu 2-3 dni zdjęciowe, potrzebne było około 20 tys. zł. 

Niestety nie istnieją żadne mechanizmy pozwalające zdobyć takie środki, bo nie ma w województwie kujawsko – pomorskim Regionalnego Funduszu Filmowego. Toruńska Agenda Kultury pomaga jak może za pomocą inicjatywy Mikrowsparcie. Jednakże na poważne zdjęcia wsparcie nie może być "mikro".

Regionalny Fundusz Filmowy nie powstał i nie powstanie


Wiemy, że Urząd Marszałkowski przygotowuje się do pewnej zbliżonej do idei RFF inicjatywy, ale na razie jest ona nieskonkretyzowana. Rozmowy dotyczące Regionalnego Funduszu Filmowego, szefowa  Tofifest Kafka Jaworska prowadzi od 2007 roku. 

Jako pierwsza złożyła marszałkowi i prezydentom miast propozycję jego powołania. Kilkukrotnie spotykała się w tej sprawie z marszałkiem województwa Piotrem Całbeckim. Pojawiły się nawet deklaracje. 

Tofifest przekazał kompleksowy projekt utworzenia RFF, z opisami niezbędnych działań i metod tworzenia funduszu. Równolegle trwały też rozmowy w obu miastach metropolitalnych. 

W Bydgoszczy ówczesny prezydent, Konstanty Dombrowicz zadeklarował zainteresowanie wejściem w ideę Funduszu. Toruński włodarz, Michał Zaleski także z sympatią odniósł się do pomysłu, nawet zadeklarował, że jest w stanie wejść do gry z sumą 700.000 zł, jeżeli pozostałe dwie strony (marszałek i Bydgoszcz) zgodzą się na wspólny RFF.


Kafka Jaworska, Adam Strzembosz, Zbigniew Derkowski i Włodzimierz Niderhaus
przed rozpoczęciem konferencji na Tofifest w 2011 roku.

Ostania próba Tofifestu w walce o RFF była chwyceniem się brzytwy, ale za to ostrej. Szefowa festiwalu zaprosiła do Torunia na 8. Edycje Tofifest w 2011 roku, najważniejsze postaci polskiego przemysłu filmowego, organizując konferencję prasową  i panel dyskusyjny o RFF

Wśród gości byli tacy giganci jak Adam Strzembosz, szef WFDiF Włodzimierz Niderhaus, czy reżyserka Joanna Kos-Krauze („Nikifor”, „Plac Zbawiciela”). Niestety urzędy przysłały po jednym przedstawicielu. Media zignorowały spotkanie. Resztę widowni zapełnili pełni wiary i nadziei młodzi filmowcy. Od tamtej chwili w gospodarce i realiach politycznych wiele się zmieniło.  W kwestii RFF – nic.

Cieszą jedynie pojedyncze, ale trafne ruchy. Toruń znakomicie zaistniał w serialu TVN-owskim serialu „Lekarze”, zaś Bydgoszcz pojawiła się w „Prawie Agaty”.

System finansowani krótkich metraży regionalnych to jakby szkółka piłkarska przy własnym klubie. Jak wiemy z przykładu FC Barcelona, to właśnie własne szkółki dają najlepszych mistrzów. 

My - "Eskimosi"

Niemcy prowadzą liczne RFF-y, zapewniające nawet  (poprzez tzw. Film Comissions) dystrybucję festiwalowa i kinową filmów. W Szwajcarii swoje biura filmowe prowadzą wszystkie kantony. 

Gdy szukasz lokalizacji dla filmu lub środków możesz napisać do Zurychu (Zurich Film Office), Lucerny, Genewy, Regionu Jezior Genewskich (Location Riviera), regionu Verbier St-Bernard, czy regionu Jungfrau i Ticino z bajkowymi jeziorami u stóp Alp. W Norwegii swój fundusz filmowy ma nawet lud Sami, zwany u nas obraźliwie Eskimosami (w ich języku słowo „eskimos” oznacza „szmaciarz”).

Jak na razie jedynymi „eskimosami” pozostają razie kujawsko–pomorscy filmowcy niezależni.


Komentarze

  1. artysta haha.... w dupie się poprzewracało !!! Tragicznie się patrzy na ten cały syf z TV, dlatego słucham radia regionalnego ;) TV nawet w domu nie mam wywaliłem!

    OdpowiedzUsuń
  2. jeżeli wywaliłeś telewizor, to jak możesz patrzyć i widzieć to "tragiczne" coś? może i niektórym artystom się "w dupie przewraca" innym zaś niestety chyba w głowie...

    OdpowiedzUsuń
  3. a może lepszym pomysłem byłoby zaproszenie do inicjatywy lokalny biznes? Może wówczas samorządy spojrzałyby na to inaczej? To nie jest dobre dla regionalnego kina, że nie może liczyć na praktycznie żadne wsparcie w tym zakresie... czy tak dobrze przyjęte filmy jak Hakerzy Wolności, Taksówkarz, Caissa , Panoptikon i inne produkcje nie są żadnym wyznacznikiem dla władz, żeby jednak cos ruszyć w tym kierunku? Trochę wstyd....

    OdpowiedzUsuń
  4. No wstyd, ale faktycznie pytanie o biznes lokalny ma sens. Tyle że czy ten biznes wogole sie tym zainteresuje???

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, ciężko powiedzieć, ale jestem przekonany, że warto spróbować. Jeżeli uda sie ich przekonać, że to ma sens i przyniesie realne korzyści dla miasta, a i gdzieś przy okazji przejawi się nazwa ich firmy jako partnerów, mecenasów ( czy jak inaczej to nazwać) to jestem pewien, że cos dobrego może z tego wyniknąć. Pan jako specjalista od PR, osoba związana ze środowiskiem kulturalnym Torunia i Bydgoszczy z pewnością znajdzie sposób na to, żeby dotrzeć do biznesowego środowiska :) Może warto pokazać im fragmenty w/w filmów, wspomnieć o promocji jaką oba miasta zyskały dzieki Lekarzom czy Prawu Agaty, o tym jaki potencjał maja nasi regionalni twórcy itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście nie zapominając przy tym o innych miastach regionu:)

      Usuń
  6. Sądzę, że wszystko zostanie po staremu, niestety. Dopiero, gdy grupa pasionatów osiągnie coś, co zostanie zauważone gdzieś dalej od naszego "zascianka", wtedy znajdą się nagle politycy, biznesmeni i inni "mecenasi", wietrzący możliwość pokazania się w "blasku sławy" rodzimych twórców. Świat dowie sie wtedy jak to oni cały czas owym twórcom kibicowali, jak ich wspierali i że to właśnie dzięki wkładowi tych "mecenasów" twórcy mogli zaistnieć. Więc "róbmy swoje" i nie oglądajmy się na innych. A jak się nam poszczęści, to z pewnością dołączy do nas cały tłum (gapiów?) A może ktoś kasę przyniesie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy prowadzisz sklep, firmę budowlaną państwo Ci do tego nie dopłaca!Wręcz przeciwnie.Sytuacja osoby pracującej w firmie nie jest tożsama z filmowcem, który chce dostać dofinansowanie na swój film z publicznych pieniędzy. Porównywanie tych dwóch rzeczy i podawanie jako przykład na to że ludziom kręcącym filmy też się coś przez to należy jest bez sensu. Nie uważam za dziwne że ludzie sztuki chcą za swoją pracę dostawać pieniądze. Budzi moje zdziwienie fakt że chcą utrzymywać się z publicznych pieniędzy.
    P.S
    F.C Barcelona z tego co wiem nie prosi innych żeby dopłacali jej do biznesu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Two principal competing etymologies have been proposed for the name "Eskimo," both derived from the Innu-aimun (Montagnais) language, an Algonquian language of the Atlantic Ocean coast. The most commonly accepted today appears to be the proposal of Ives Goddard at the Smithsonian Institution, who derives it from the Montagnais word meaning "snowshoe-netter"[10] or "to net snowshoes."[1] The word assime·w means "she laces a snowshoe" in Montagnais. Montagnais speakers refer to the neighbouring Mi'kmaq people using words that sound very much like eskimo.[11][12]

    But, Jose Mailhot, a Quebec anthropologist who speaks Montagnais, published a paper in 1978 which suggested, alternatively, that the meaning is "people who speak a different language".[13][14]

    The primary reason that the peoples consider Eskimo derogatory is the questionable but widespread perception[10][13][14][15] that in Algonkian languages it means "eaters of raw meat."[1][16][17] One Cree speaker suggested the original word that became corrupted to Eskimo might indeed have been askamiciw (which means "he eats it raw"), and the Inuit are referred to in some Cree texts as askipiw (which means "eats something raw").[16][18][19][20] French traders who encountered the Montagnais in the eastern areas, adopted their word for the more western peoples.

    In 1977, the Inuit Circumpolar Conference meeting in Barrow, Alaska, officially adopted "Inuit" as a designation for all Eskimos, regardless of their local usages.[citation needed] The Inuit Circumpolar Council, as it is known today, uses both "Inuit" and "Eskimo" in its official documents so the term is still use.[

    Z wikipedii o Eskimos. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz