![]() |
tak blisko... |
Ale czasem zdarza się chwila jak ta. Siedzę w przedziale, od kilku godzin pociąg mknie pomiędzy polami, zanurzonymi w mroku zimowego popołudnia. W przedziale cztery osoby. Dwie dziewczyny, młody facet i ja (stary facet). Każde z nas z oczami w smartfonie. Jedna plotkuje wyraźnie na jakimś czacie, bo chichra. Druga pewnie pisze z chłopakiem. Facet ma bardzo poważną minę i ze skupieniem scrolluje ekranem. Ja wyklikuję kolejne maile.
Nagle spadły mi notatki. Schylam się, podnoszę i wzrok nie wraca już na ekran smartfona. Jesteśmy we czwórkę w przedziale. Dzieli nas może 100 centymetrów? A jednocześnie każde z nas jest dziesiątki lub setki kilometrów stąd. Nasze umysły, myśli, są gdzie indziej, ale ciała w jednej metalowej puszce. Gdzie jest "real", a gdzie "nie-real"?
A gdyby w tej chwili pociąg się wykoleił, a nasz przedział został zmiażdżony w tonach rozbijanej z hukiem stali? Byliśmy koło siebie tyle czasu, ale nie zamieniliśmy nawet spojrzenia, nie mówiąc nawet o słowie. Mogliśmy się poznać, porozmawiać. Cokolwiek.
Tymczasem zginiemy nawet nie wiedząc, że koło siebie siedzieliśmy.
Czasem unieś głowę znad ekranu.
Felieton ukazał się w tygodniku Toronto, 10 grudnia 2015
Komentarze
Prześlij komentarz